Używamy ciasteczek, dzięki którym strona działa poprawnie.
Koszyk ( 0 )
Suma 0,00 zł
0,00 zł
Pradawne dzieje wielkich kotów cz. 2
dr Daniel Tyborowski
30 kwietnia 2021

 

"O tym, że smilodony czatowały na ofiarę i raczej daleko im było do jej ścigania na długich dystansach, świadczy również krótki niczym u rysia ogon. Koty, które mają długie ogony, szybko biegają, bo ogon działa na zasadzie przeciwwagi i steru. Jedyne co smilodonom pozostało, to czajenie się w zaroślach lub wysokiej trawie aż nieostrożny roślinożerca podejdzie na tyle blisko, że będzie można do niego doskoczyć".

 

Szablozębne potwory

Najsłynniejszym przedstawicielem machajrodonów był rodzaj Smilodon, nazywany potocznie „tygrysem szablozębnym”. Nazwa ta jest niestety niefortunna, gdyż linie ewolucyjne biegnące do dzisiejszych tygrysów i kopalnych kotów szablozębnych rozdzieliły się wiele milionów lat temu. Współczesne nam wielkie koty różni od machajrodonów między innymi większa liczba zębów trzonowych. Smilodon był popularnym elementem tak zwanej megafauny plejstoceńskiej, która zamieszkiwała tereny obu Ameryk. Dzielił zatem swoje siedlisko z innymi, równie znanymi olbrzymami epoki lodowej: mamutami, mastodontami czy wielkimi leniwcami. Najstarsze pewne znaleziska skamieniałości, które możemy przypisać do rodzaju Smilodon, datowane są na 2,5 miliona lat, natomiast ostatni przedstawiciele rodzaju żyli jeszcze 10 tysięcy lat temu. Zapewne nasi przodkowie napotykali na swojej drodze te olbrzymie koty. Obecnie paleontolodzy wydzielają trzy gatunki należące do rodzaju Smilodon: S. gracilis, S. fatalis oraz S. populator. Najstarszy był S. gracilis, który żył między 2,5 miliona a 50 tysiącami lat temu i osiągał masę 100 kilogramów. S. fatalis był już znacznie większą formą i dosięgał masy 280 kilogramów, a jego zasięg czasowy datuje się między 1,5 miliona a 10 tysiącami lat temu. Największy i najbardziej masywny był S. populator o masie 400 kilogramów. Ten ostatni gatunek, opisany po raz pierwszy przez duńskiego paleontologa Petera Lunda na podstawie skamieniałości z Brazylii, pojawił się mniej więcej 1 milion lat temu, a jego ostatni przedstawiciele znikają z zapisu geologicznego pod koniec ostatniej epoki lodowej 10 tysięcy lat temu. Ciekawostką jest fakt, że zlodowacenia plejstoceńskie bardzo pomogły smilodonom przy zdobywaniu nowych terenów. Ze względu na to, że w trakcie zlodowacenia poziom mórz był niższy od obecnego, to Ameryka Północna zyskała pomost lądowy z Ameryką Południową. W plejstocenie był to niezwykle ważny element biogeograficzny, który umożliwiał ówczesnym faunom lądowym na migracje z północy na południe i w drugą stronę. W taki sposób smilodony, które powstały w Ameryce Północnej, szybko zdominowały ekosystemy Ameryki Południowej. Smilodon populator jest zresztą najbardziej znany ze stanowisk brazylijskich.

Olbrzymie smilodony były zwierzętami masywnymi i zbudowanymi w sposób inny niż dzisiejsze wielkie koty. Na pierwszy rzut oka raczej swoją posturą przypominały niedźwiedzia polarnego. Ich ogony były krótkie, a przednie kończyny nieco dłuższe od tylnych. Uważa się, że były to drapieżniki atakujące swoją ofiarę z zasadzki, a nie sprinterzy, jak np. gepard. Techniki łowieckie smilodonów musiały być zatem inne niż u dzisiejszych wielkich kotów, ze względu na istotne przystosowania w budowie szkieletu, jakie u plejstoceńskich myśliwych występowały. Po pierwsze, olbrzymie kły sterczące z górnej szczęki osiągały nawet 23 centymetry długości. Trzeba było uważać, aby taki długi ząb się nie złamał, a wiemy z badań biomechanicznych, że szczęki smilodonów były słabsze niż u dzisiejszego lwa czy tygrysa. Badacze uważają, że koty te raczej wskakiwały na swoją ofiarę, powiedzmy jakiegoś bizona czy wielbłąda (tak, w Ameryce Północnej w plejstocenie żyły wielbłądy), i wykorzystywały swój ciężar, aby ją powalić na ziemię. Pomocne były przy tym długie kończyny przednie. Rozbudowana łopatka smilodonów sugeruje, że były do niej przymocowane potężne mięśnie, które zawiadywały łapami. Taka anatomia sprawiała, że smilodon był wyższy w kłębie niż w okolicach zadu. Kiedy zdobycz była unieruchomiona za sprawą silnych łap, wówczas można było pozbawić ją życia dzięki długim kłom, najlepiej przegryzając jej szyję. O tym, że smilodony czatowały na ofiarę i raczej daleko im było do jej ścigania na długich dystansach, świadczy również krótki niczym u rysia ogon. Koty, które mają długie ogony, szybko biegają, bo ogon działa na zasadzie przeciwwagi i steru. Jedyne co smilodonom pozostało, to czajenie się w zaroślach lub wysokiej trawie aż nieostrożny roślinożerca podejdzie na tyle blisko, że będzie można do niego doskoczyć.

Cmentarzysko wielkich kotów

Jednym z ważniejszych stanowisk paleontologicznych, w którym skamieniałości rodzaju Smilodon występują nader często, jest Rancho La Brea w Kalifornii (USA). Należy ono do tak zwanych okien tafonomicznych (Fossil-Lagerstätten), zwanych także złożami skamieniałości. Stanowiska te charakteryzują się zazwyczaj masowym nagromadzeniem skamieniałości lub szczątkami zachowanymi w nietypowy sposób (np. razem z tkankami miękkimi, takimi jak skóra czy mięśnie). W przypadku La Brea sytuacja paleośrodowiskowa wyglądała dość nietypowo. Rejon miasta Los Angeles, na którego terenie La Brea się znajduje, w późnym plejstocenie usiany był jeziorkami asfaltowymi (ang. tar pits). Asfalt jako lepka substancja wydobywał się w nich przez kolejne tysiąclecia, tworząc swoistą pułapkę dla każdego, kto w takie jeziorko wpadnie. Możemy je sobie wyobrazić jako bajoro czarnej, smolistej i cuchnącej cieczy, na której powierzchni bulgocą pęcherzyki gazu. Raz na jakiś czas do takiego asfaltowego bajora wpadał duży ssak roślinożerny: mamut, wielbłąd albo naziemny leniwiec. Lepka substancja nie pozwalała mu wydostać się z jeziorka i olbrzymi jegomość grzązł w asfalcie coraz głębiej. Należy założyć, że taki dajmy na to mamut, nie był szczęśliwy z powodu trafienia do smolistej pułapki i próbował nawoływać swoich pobratymców, aby mu pomogli. Odgłosy nieszczęśnika przywabiały niestety duże zgrupowania ssaków drapieżnych.   

Skamieniałości smilodonów to jedne z częściej spotykanych szczątków zwierząt drapieżnych w La Brea. Każdy kolejny drapieżnik zwabiony odgłosami szamocącej się ofiary również wpadał w pułapkę czarnej mazi. Właśnie dlatego w La Brea na jednego roślinożercę przypada wiele szkieletów zwierząt drapieżnych, zarówno ssaków, jak i ptaków. Nawet potężny smilodon nie mógł się wydostać z asfaltu. La Brea stanowi zatem ciekawy przykład kopalnego zespołu zwierząt, w którym mamy do czynienia z odwróceniem sytuacji występującej w każdym ekosystemie. Zarówno współczesne, jak i kopalne biocenozy skonstruowane są tak, że roślinożerców jest w nich znacznie więcej niż drapieżców, a szczytowych drapieżników jest najmniej. Plejstoceński ekosystem wokół jeziorek w La Brea nie odbiegał od tej ekologicznej reguły. Z całą pewnością tam również dominowały mamuty, bizony i wielbłądy, a smilodona spotykało się sporadycznie. To właściwości asfaltowych jeziorek zapewniały selekcję organizmów pod względem ich frekwencji. Dzięki tej pułapce tafonomicznej paleontolodzy mają wgląd w świat wielkich kotów sprzed kilkunastu tysięcy lat. Szkieletów smilodonów La Brea dostarczyło w tak dużej liczbie, że znamy w zasadzie każdą kosteczkę, która budowała kościec tego ssaka i dzięki temu poznaliśmy szczegóły jego biologii funkcjonalnej i paleoekologii.

Kocie sprawy w przeszłości i dziś

Wracając na koniec do kotki mojej przyjaciółki, czasem zastanawiam się, czy takie adaptacje jak te, które występowały u kopalnych kotów, mogą się jeszcze kiedyś w tej linii ewolucyjnej pojawić? Przykładowo te kultowe wielkie kły? W końcu szablozębność pojawiała się w historii ewolucyjnej wielokrotnie i to niekiedy w bardzo odległych względem siebie liniach rozwojowych. Duże drapieżne ssaki w erze kenozoicznej często były zaopatrzone w sztyletowate zęby. U kotowatych ta cecha była szczególnie zaznaczona, jednak inne, dawno już wymarłe grupy mięsożerców także mogły się długimi kłami poszczycić. Dobrymi przykładami są chociażby hienodonty (Hyaenodontidae) czy wspomniane wyżej nimrawidy (Nimravidae). Zdarzało się również, że sztyletowate uzębienie wyewoluowało u niektórych torbaczy (Thylacosmilus). Zdaje się zatem, że cecha niezwykle wydłużonych kłów u mięsożernych ssaków lubi się powtarzać. Aż ciężko sobie wyobrazić pospolitego dachowca z wydłużonymi zębami i pewnie wyglądałoby to raczej komicznie niż strasznie, ale dzisiejsze duże koty afrykańskie mogą dać w przyszłości początek nowym szablozębnym potworom, o ile oczywiście przetrwają w starciu z człowiekiem. Pamiętajmy, że nawet potężny smilodon tego starcia nie przetrwał.

Autor: dr Daniel Tyborowski

Komentarze
DODAJ komentarz
Oceń
W przypadku naruszenia regulaminu Twój wpis zostanie usunięty.
Najnowsze artykuły
30 kwietnia 2021
"Piękne umysły" fragment

Rozdział 2

Odsiewanie

30 kwietnia 2021
Kalejdoskop umysłów

Z Peterem Godfrey-Smithem rozmawia

Szymon Drobniak

30 kwietnia 2021
"Autyzm. Przewodnik" fragment

 

Rozróżnienie między indywidualnymi cechami i tymczasowymi stanami a autyzmem

30 kwietnia 2021
Stanislas Dehaene i recykling neuronów

W dobie rosnącej specjalizacji naukowej, przełomowych odkryć zazwyczaj dokonują badacze, którzy poświęcają większość kariery jednemu zjawisku. Stanislas Dehaene stanowi zaprzeczenie tej reguły. Jest on autorem fundamentalnych badań, dzięki którym wiemy znacznie więcej o wielu aspektach naszego mózgu i umysłu. Na dodatek, dzięki jego ostatniej książce Jak się uczymy?, wiedza ta może przyczynić się do poprawy efektywności za-równo samodzielnego przyswajania wiedzy, jak i przekazywania jej innym.